Publikacje

Spotkanie z malarstwem Hanny Karasińskiej to podróż przez przynajmniej dwie różne rzeczywistości. Szerzej znane prace artystki, określane niekiedy mianem "surrealistycznych", to krainy tętniące życiem. Na obrazach jest tłoczno, a miewa się odczucie, że również i gwarno. Widnieją na nich twory, które mogłyby być dalekimi krewniakami organicznych form zamieszkujących dzieła Miró. Rzuca się w oczy ich spłaszczona kondycja, przystosowanie do życia jedynie na płótnie. Całkowita ignorancja wobec konieczności zaistnienia spójnego organizmu, tumiwisizm w zakresie praw fizyki. Czarna rozpacz fizjologów, gwarancja ich natychmiastowego posiwienia. I dobrze. Od tych eleganckich, patyczakowatych istot możemy nauczyć się odrobiny autoironii. Zdają się posiadać specyficzny rodzaj mądrości. Wiedzą do czego zostały powołane i jakie są ich ograniczenia. Akceptują to. Ich egzotyczny świat, zapewne dzięki prostocie form, wydaje się niezwykle harmonijny - skrojony na potrzeby jego mieszkańców. Być może o to właśnie chodzi w malarstwie Hanny Karasińskiej - o jasny komunikat, prostotę uczuć, brak fałszu i zawiłej retoryki. Jest w tych pracach optymizm, niezwykła energia, zachęta do życia. Te cechy twórczości, wynikają z odważnego użycia koloru, charakterystycznego dla większości dzieł artystki. Ową brawurę daje się zaobserwować już na najwcześniejszych płótnach. To ona pozwala kreować nawet najbardziej fantastyczne światy. Można wyobrazić sobie nawiązanie kontaktu z tamtejszą florą i fauną. Nie oznacza to jednak, że oglądając te prace wpadamy w sidła zwykłego eskapizmu, że nagle dryfujemy gdzieś w oparach psychodelicznych substancji. Od autorki dostajemy raczej coś w rodzaju wskazówki, niż próbę zamydlania oczu. To pochwała spontaniczności, gotowość na zaskakujące zestawienia kształtów, zaproszenie do "Krainy Dobroci" (jak głosi tytuł jednego z obrazów).
Zupełnie inne reakcje towarzyszą zetknięciu z tryptykami z cyklu "Sakrum". Gama kolorystyczna ograniczona do czerni, bieli i szarości. Apatia. Potężna masa nieba, które wydaje się ciążyć nad ziemią niczym klątwa. Bywa, że pojawiają się tu symbole religijne: ryba, drabina jakubowa - wszystko uproszczone, schematyczne, oddziałujące na widza samą siłą znaku, jego totemiczną prostotą. Wydaje się, że najważniejszy jest tu emocjonalny aspekt koloru, oddziaływanie płaszczyzny barwnej, która wytwarza przytłaczający, ale w jakimś sensie również mistyczny nastrój. Obrazy te, przy zdecydowanym minimaliźmie swojej formy zdolne są komunikować szerokie spektrum odczuć. Zgromadzony tam ładunek energii przypomina ciszę przed burzą. To mniej znane oblicze twórczości Hanny Karasińskiej, jednak równie interesujące i godne uwagi.
Paweł Jagiełło, historyk sztuki

Chociaż upłynęło kilka ładnych lat od pierwszej prezentacji prac artystki, a było to tuż po dyplomie - w Galerii Promocyjnej, gdzie wystawiała wraz z innymi stypendystami Ministerstwa Kultury i Sztuki - do dziś je pamiętamy. Już wówczas dostrzec można było zapowiedz indywidualnego traktowania tematu, wyczucie koloru, spontaniczność i - co najważniejsze - radość tworzenia. Prace Hanki zawsze budziły nieskrywane emocje, choć artystka nie zaskakiwała nas gwałtownymi zwrotami. Przeciwnie, łagodnie przechodziła z jednego cyklu tematycznego w drugi, ujawniając wciąż nowe możliwości i niezwykle bogactwo poetyckiej fantazji. Owe cykle tematyczne podporządkowane są w zasadzie jednemu tematowi, który można nazwać "Zwierzaki Hanki". Charakterystyczne dla artystki zwierzaki o uproszczonej formie pełnią w jej kompozycjach rolę pierwszoplanową, a mimo to służebną. Prowadzą dialog, inicjują akcje, są przyjazne, lecz nie pozwalają uśpić czujności. Są mądrą rozmową między artystka a odbiorcą, a może są tylko marzeniem o takiej rozmowie, o prawdziwym partnerskim dialogu. Przyjrzyjmy się uważnie - ileż tam się dzieje… Próżne byłyby próby klasyfikowania twórczości Hanny Karasińskiej - Eberhardt, gdyż artystka mądrze korzysta z doświadczeń wielu mistrzów szkół awangardowych, lecz służą one jedynie do budowania własnego - niepowtarzalnego stylu. Dziś oglądamy dzieła absolutnie dojrzałe, doskonałe pod względem kompozycji i korzystnie usytuowane. Artystka wie, czego na obrazie nie malować i przy pomocy jakich środków budować nastrój - i to właśnie stanowi o ich walorze.
Maria Głodowska, marchand